Zbliżając się od strony Sopotu do skrzyżowania Wielkopolskiej można zauważyć tuż za nią, po lewej stronie Alei Zwycięstwa, nieznaczne podwyższenie terenu. Na nim porozsiadały się wygodnie różne zabudowania. Szczególnie teraz, w bezlistnej porze roku można dostrzec, że zagospodarowanie tego obszaru stanowi pewnego rodzaju zwarty, spójny kompleks.
Folgując fantazji, można spróbować cofnąć się wyobraźnią wstecz – wymazać okoliczną zabudowę, usunąć nasyp kolejowy, zrekultywować Wielkopolską i Powstania Styczniowego a bardzo możliwe, że również fragment Alei Zwycięstwa przecinający Kaczą rzeczkę. Po takiej „obróbce” pozostaną nam rozległe pola spływające ku Kaczej i ten pagórek stanowiący siedlisko osady.
Wyobraźmy sobie więc np. koniec wieku XVI.
Od końca XIV stulecia funkcjonuje tutaj młyn, jest grobla, staw, jest też folwark i jakaś mała wioseczka. Na zachodniej części tej nieznacznej wyniosłości terenu skończono niedawno budowę kościółka ufundowanego przez rodzinę gdańskich patrycjuszy, niejakich państwo Rosenberg, będących właścicielami istniejącego tutaj folwarku (stojącego powiedzmy w rejonie obecnego domu na skraju przy skrzyżowaniu). Kościółek pobudowano na rozdrożu: droga wiodąca od Oksywia ku Gdańskowi po przekroczeniu rzeki Kaczej groblą przy młynie okrąża wzniesienie od zachodu (są to obecne: dolna część Kościelnej i Ks. Zawackiego). Odgałęzienie tej drogi (górna część Kościelnej) kieruje się powiedzmy ku Wielkiemu Kackowi. Dodajmy jeszcze jakieś kępy nadrzecznych krzewów w dolince dziko płynącej rzeczki oraz pojedyncze drzewa pomiędzy domostwami z uwzględnieniem pokaźnego dębu na przykościelnym rozdrożu i być może jakiś przyzagrodowy mały sad drzewek owocowych. Obecność kościółka nadaje rangi temu miejscu, Kacza rzeczka stanowi źródło energii do wykorzystania, powstają kuźnice, osiedlają się rzemieślnicy – wioseczka przeistacza się w osadę rzemieślniczą. Nasz wzgórek zaludnia się, pokrywa ludzkimi sadybami – jest widoczny z daleka. Przypomina żeremie bobrowe gdzie nawet mała rzeczka jest doskonałym pretekstem do zbudowania tamy, osiedlenia się i gospodarowania.
A co tak naprawdę dzisiaj jeszcze może chociaż trochę przywoływać echo tamtych pracowitych rzemieślniczych dni tej przykościelnej sadyby. Z owych XVI-wiecznych czasów pozostała część kościółka. Ówczesna drewniana zabudowa przemijała nękana kolejnymi jesiennymi szarugami czy zimowymi śnieżycami. W miejsce murszejących obiektów stawiano nowe, nieprzydatne zastępowano potrzebnymi – korzystna lokalizacja musiała być przecież efektywnie wykorzystywana. Pobudowany niedaleko XVIII-wieczny barokowy pałac i założony park musiał przyciągnąć do naszej osady ludzi o nowych specjalnościach zawodowych lub zmusił tutejszych do przyswojenia nowych umiejętności. Kalejdoskop stopniowych zmian towarzyszący kolejnym pokoleniom mieszkańców osady doprowadził mniej więcej 100 lat temu do powstania murowanych zabudowań zespołu młyńskiego. Ostatnie z nich jeszcze funkcjonuje nad Kaczą – jest obecnie typowym budynkiem mieszkalnym; po młynarzach zostały tylko wspomnienia. Jednakże Kacza rzeczka nadpływająca jak dawniej zagłębieniem nieistniejącego obecnie stawu, spadając z szumem ze zdwojonych niedawno otworów młyńskiej kaskady kołuje w miejscu tuż przy dawnym młyńskim zabudowaniu po czym spokojnie oddala się ku morzu. To zacienione, nieco ukryte miejsce przechowuje nadal atmosferę starej osady – chroni spokój charakterystyczny dla miejsc związanych z systematyczną, powtarzaną przez dziesiątki lat pracą, niezagrożoną przez zmiany koniunktury, potrzebną dla wszystkich i powszechnie szanowaną – chleb jest i był zawsze symbolem stabilności i gwarantem przyszłej pomyślności.
Wykonane zdjęcia, mam nadzieję, utrwalają urok tego miejsca stanowiącego centrum dawnego „bobrowego żeremia”. Tutaj właśnie znajdowała się przyczyna zasiedlenia nadrzecznego wzniesienia. Od zewnątrz natomiast, od strony Sopotu, można nadal z trudem dostrzec spójność całego kompleksu (stare osiedla miały bardziej wyrazisty zarys od współczesnych – pewnie ludzie starali się być bardziej „razem” niż dzisiaj).