A jak ja odczuwałem, gdy byliśmy na dalekich łowiskach gdzieś daleko
poza Islandią? Dopóki spotykaliśmy krę lodowa to nikt z nas sobie nie
zdawał sprawy zagrożenia lodowego. Aż któregoś dnia a było pod wieczór,
tuz przed kolacją, statek nagle uderzył.
Uderzył pełną swoja siłą o lody, mowie lody, bo nie była to góra
lodowa, lecz taki nasyp by nie powiedzieć „hałda lodowa”.
Uderzenie było tak strasznie.
Cała załoga wyskoczyła na pokład i nie wiedzieliśmy, co się dzieje i co
robić?
Ta hałda lodu była wysoka, sięgająca kilku metrów wysokości, lód swym
kształtem przypominał raczej kamienie różnej wielkości.
Kapitan zastopował maszynę i statek stanął.
Zanim załoga zorientowała się w sytuacji, w jakiej znalazł się nasz
statek, hałda obróciła lekko statek w lewo a z hałdy lodowej zaczął się
sypać na pokład niczym gruz – lód,
Stałem na pokładzie obok bosmana i przygotowywaliśmy windę trałową do
pracy, i we dwoje powoli zaczęliśmy uruchamiać już zasypaną lodem windę.
Wspomnę że statek w chwili spotkania się no nazywajmy ten lód, hałdą
lodową, statek szedł pod trałem, to znaczy, że ciągnął za sobą sieć na
kilkuset metrowych linach.
Liny trałowe zwane kablami.
Spoglądałem na zasypujący pokład lodem, statek zaczynał się przechylać
na prawą burtę, hałda lodu otaczała powoli statek.
Lód zaczął napierać, na szalupę ratunkową, która była zawieszona na
szlupbelkach na wysokości około trzech metrów nad lustrem wodnym.
Patrzałem, właściwie to cała załoga cofała się ku lewej burty, ale i tu
już był lód który zasypuje pokład.
Kapitan, wiedział, zresztą był doświadczonym człowiekiem i znał, co to
jest pole lodowe. Lecz nie mógł wykonać żadnego manewru statkiem,
ponieważ sieć była za burtą i nie wiedział gdzie się znajduje nasza
sieć.
Mogła znajdować się pod kadłubem statku a to groziło nawinięciem się
sieci na śrubę napędową statku.
Statek był ujarzmiony, nie mógł wykonać żadnego manewru.
A z hałdy lodowej sypał się lód niczym gruz z dziurawego worka.
Statek przechylił się niebezpiecznie, jedno, co mogliśmy robić w
maszynowni to przepompować paliwo z prawej burty na lewą burtę, ale i to
nie wiele dało.
Ktoś z mostku woła, by łopatami wysypywać lód z pokładu, przecież to
była praca nie wykonalna
Pierwszy oficer wpadł na pomysł by maszynownia podawała wodę pompami na
pokład i spłukiwać lód z pokład.
Ale sytuacja stała się groźna.
Woda z hydrantów zamiast spłukiwać lód z pokładu a przecież wiemy, że
panował mroź i woda zamiast spłukiwać lód powodowała, że woda zamarzała i
lód nie schodził z pokładu.
Nasz statek jak wspominam był uwięziony w lodach i ze swoim sprzętem
połowowy. Który gdzieś leżał na dnie?
Pola lodowe mają to do siebie, że te pola lodowe dryfują, to też nasz
statek wraz z lodami dryfował powoli.
Przyszła chwila, że statek odszedł o tej strasznej hałdy lodowej, była
nadzieja, że zobaczymy gdzie są liny naszej sieci.
Z pokładu zaczęto usuwanie lodu.
Nastała noc, statek pięknie wyglądał, wszystkie światła na pokładzie
włączono, licząc że może jakiś statek nas zauważy.
Statek oświetlony światłami przypominał złocisty kokon.
Kapitan, doświadczony kapitan. zalecił sprzątanie pokładu z lodu,
wyrównać przechył statku i czekać do rana a gdy nadejdzie dzień
zobaczymy, co będzie można dalej robić.
A gdy nadszedł świt wybraliśmy sieć i powoli odpłynęliśmy z pechowego
miejsca.
Właściwie to musze dodać do poprzedniej strony parę słów, bo mówiąc o
chłodzie panującym, tam.
Tam gdzieś koło Islandii, panujące zimno było przenikające a jakie ma
się odczucie takiego zimna?
. Wychodząc na pokład by trochę się dotlenić, ubierałem się w tak zwaną kufajkę.
Kufajka była to odzież, która przyszła ze wschodu, była to taka kurtka może ktoś wam to wytłumaczy.
Stojąc na pokładzie człowiek miał przymknięte powieki a no dlatego że to
zimno tak przenikało, że człowiek czuł ból w oczach, były to tak
cieniutkie igiełki mrozu.
Mroźne igiełki, szpileczki były prawie nie widocznie a jednak takie
szpileczki przenikali poprzez tą grubą kurtkę i człowiek odczuwał takie
małe ukłucie, było ono tak krótkie, ale odczuwalne że jest ukłuty mroźną
szpilką.
Mroźne szpilki które odczuwaliśmy tam hen w pobliżu Islandii są nazywane
Pyłem Diamentowym.
Pył diamentowy, słupki lodowe, powolny opad kryształków lodu w
kształcie igiełek, słupków lub blaszek, często tak cienkich, że
sprawiają wrażenie zawieszonych w powietrzu.
Padają lub mogą także występować przy bezchmurnym niebie (wskutek
bezpośredniego wytrącania się z powietrza), wówczas błyszczą w
promieniach słońca i powodują powstanie zjawiska. Pył diamentowy
występuje przy bardzo niskich temperaturach, głównie w krajach
polarnych, a niekiedy w obszarach górskich. Taka mała uwaga.
Bywało tak zimno, że rybacy pracując na pokładzie przy rybie, to ich
ręce polewano wodą zaburtową, ta woda zaburtowa wydawała się ciepła.
Musze przyznać, że ci rybacy pracując na pokładzie odczuwali, co to jest
chłód Islandii.
Marian Rodak