A któryś to dzień, gdy jesteśmy osamotnieni, zagubieni, zamknięci
Zamknięci w stalowym pudle kadłuba statku, zagubionego gdzieś tam hen na morzu
Na morzu? – Nie na morzu – w piekle. Piekle, jakim było, jest i będzie morze.
Osamotnieni, siedzimy w małej mesie statku, nikt nie mówi a może?
Może w myślach modlimy się do swojego Boga o ucieczkę z piekła?
A gdy potężna fala niebezpiecznie przechyla mały, stary, statek rybacki.
Nasze oczy spoglądają w stronę małych drzwi zamknięte, zaryglowane na amen
Drzwi, które wydają się nam, że są naszą ucieczką, ucieczką, dokąd?
Dokąd? Na pokład statku! A może do szalupy ratunkowej? Marzenia.
Dzisiaj statek nie ma pokładu, dzisiaj statek jest w piekielnej kipieli.
Huraganowy wiatr wraz z morzem zamienili nasz świat – w piekło ziemskie
Nikt nas nie widzi i nikt nas nie słyszy a i my nie widzimy świata tylko piekielna kipiel
A w ustach czujemy gorzki smak morza – nie morza, smak ziemskiego piekła
Bolesna cisza zamkniętej załogi w stalowym pudle kadłuba statku i oczekiwanie
Oczekiwanie, na co? A może na kogoś? Oczekiwanie jest bolesne
To coś przyszło nagle, niespodziewanie potężna fala przewraca stary rybacki.
Ludzie w mesie niczym zabawki spadają na ścianę mesy i ten krzyk
Krzyk, przerażający krzyk, błagania i te spojrzenia pełne strachu w stronę drzwi.
Drzwi, które teraz są naszym sufitem w mesie, wyciąganie ramion w stronę drzwi.
Drzwi, które miały być naszą ucieczką, są nie osiągalne dla nas, są gdzieś wysoko
Statek leży na lewej burcie i te błagania, krzyki, usta wykrzywione grymasem strachu.
Jak długo trwa czas w agonii ludzi, statku w ziemskim piekle?
Statek zaczyna się trząś, potężne drgania kadłuba statku niczym konający.
Konający statek podnosi się, nastała cisza by w ułamku czasu załoga jest przy drzwiach.
Drzwiach. Zbawcze drzwi, drzwi naszej ucieczki zostały w czasie przechyłu zablokowane.
Statek, niczym zranione zwierze wszedł do fiordów Norwegii i lizał swoje rany.
Marian Rodak