Statek był bardzo zagrożony, powrotu do śluzy nie było mowy.
Kanał Kiloński został zamknięty dla żeglugi.
Kapitan obawiał się o statek, my wszyscy się baliśmy.
Baliśmy się i wiedzieliśmy, że gdy statek zostanie rzucony.
Zrzucony na mieliznę będzie to dla nas nieszczęściem.
Nieszczęściem dla całej załogi, ja po wachcie.
Po wachcie wyszedłem awaryjnym wyjściem na nadbudówkę maszynowni, kotłowni.
Kotłowni nazywana kul – kastą chowając się za mostkiem.
Mostkiem kapitańskim spoglądałem na piekło wokoło statku.
Zobaczyłem sowiecki duży statek handlowy.
Handlowy, który leżał na burcie a huraganowa fala.
tak jakby chciała dobić konający statek uderzała w niego potężną siłą.
Statek tłuk się o dno morza, załoga nie mogła oczekiwać pomocy.
Pomocy z lądu, bo żaden holownik nie miał szans podejścia do mordowanego.
Mordowanego statku szaleńczą, huraganową falą.
Co czuła załoga, tego statku trudno sobie wyobrazić, jedno było pewne, że statek?
Statek przewrócony na burtę i mordowany przez huragan nie zatonie.
Zatonie całkowicie, więc załoga ma, szanse, że kiedy minie huragan nadejdzie pomoc?
Patrzałem na piekielnie zburzone morze i też myślałem.
Myślałem, że gdy nasz statek zostanie rzucony na mieliznę będziemy.
Będziemy oczekiwać pomocy dopiero po uspokojeniu.
Uspokojeniu się tego piekielnego tańca, huraganowego wiatru z morzem..
Patrzałem na to, co było morzem, bo w chwili.
Chwili, gdy stałem schowany za mostkiem i mając jako osłonę komin.
Komin okrętowy podziwiałem straszny świat i walkę.
Walkę statku rybackiego ze żywiołem
Wspominam o walce mając na myśli małą stalowa, drewnianą skorupę kadłuba.
Kadłuba starego statku rybackiego i potęgę żywioł, jakim jest dzisiaj morze.
Osłonięty mostkiem statku spoglądam na straszne a zarazem na piękno żywiołu.
Żywiołu i podziwiałem to drugie oblicze morza. Które pokazuje jak pragnie?
Pragnie wszystko zniszczyć, to, co jest na jego, powierzchni.
Powierzchni morza.
Ta niszczycielska siła i to drugie oblicza morza jest tak straszne.
Straszne, że staje się pięknie.
Toteż zauroczony pięknym morza nie zwracałem na to.
To, że jestem mokry i że w ustach czuje,
Czuje smak- smak morza. Smak żywiołu i patrzyłem.
Patrzałem by móc kiedyś komuś opowiedzieć, jak wygląda żywioł.
Żywioł! Żywioły huraganowy wicher a i morze wespół zamieniają świat.
Świat w chaos przypominając coś, czego nie potrafię swoimi słowami opowiedzieć.
Bo wokoło nas, naszego statku rybackiego panuje kipiel.
Kipiel. Potężna kipiel, która otacza ten zagubiony statek rybacki a może?
Może tak będzie wyglądał koniec świata.
Nie widzisz otaczającego nas świata, jedno to, że statek jest pogrążony.
Pogrążony w potężnej kipieli z każdej strony i ten straszny hałas.
Hałas łamiących się potężnych grzywaczy.
Grzywaczy, na które patrzę i wydaje się ze grzywacze.
Grzywacze zrywają się z potężnej fali i gdzieś tam wzlatują.
Wzlatują ku nie widocznego nieboskłonu.
Patrzeć na piękno strasznego piekła, jakim dzisiaj jest morze.
Morze? Z dziwnym odczuciem rozglądam się wokoło otaczającej mnie ciemności.
Ciemności i wiem ze jestem zagubiony, ale gdzie?
Gdzieś na pokładzie statku rybackiego, który ten statek jest na powierzchni morza.
Morza? Dzisiaj nie ma morza, – jest tylko jakaś potężna kipiel.
Kipiel, w której statek jest gdzieś zawieszony i tylko, gdy w niego uderza.
Uderza potężna jakaś siła przypominająca uderzenie o skałę, a morze jest to fala?
Fala tak potężna rzuca statkiem niczym zagubionym.
Zagubionym drewienkiem na powierzchni tej wielkiej kipieli.
Statkiem wstrząsa tak, że wydaje się ze za chwile ten rybacki statek.
Statek rozpadnie się na jakieś cząsteczki a morze go pochłonie.
A może lepiej powiedzieć ze to straszne piekło pochłonie.
Pochłonie te cząsteczki stali, drewna to, z czego został zbudowany kadłub.
Kadłub statku rybackiego.
Statek nadal sztormował, chociaż wydawało mi się, że nie zbliżamy się do niebezpiecznego.
Niebezpiecznego a już nie widocznego brzegu.
Widoczność jest mała, a może powiedzieć ze niema widoczności i tylko.
Tylko to, co wyczuwasz stojąc na nadbudówce kotłowni i tego, co się trzymasz.
Już nie wiesz, co się dzieje wokoło statku i tylko, gdy przygniata ciebie jakaś.
Jakaś nie widzialna siła do ciepłego komina statku odczuwasz?
Odczuwasz ze statek ma potężny przechył a myśli kołaczą – czy statek.
Statek, ten twój wspaniały statek rybacki, o gwieździstej nazwie „MAŁY WÓZ” podniesie.
Podniesie się z tego śmiertelnego uścisku, położony na burcie i uwolni.
Uwolni od potężnego żywiołu, jakim jest dzisiaj morze!
A tam gdzie się wydało, że był brzeg morza widzisz w kolorze. Kolorze błyskawic potężne grzywacze.
Zresztą cała powierzchnia morza jest pokryta grzywaczami.
Grzywaczami, o kolorze przypominające jakieś ruchome błyskawice.
A obraz otaczającego statku rybackiego jest niespotykany, jest ruchomy.
Ruchomy raz ukazują się gdzieś tam na dole – fosforujące grzywacze by po chwili.
Chwili widać było tam, tam gdzie powinno widzieć nieboskłon.
Wszystko dzieje się w twoim umyśle, który już nie odczuwasz, kiedy statek.
Statek rybacki leży na któreś burcie, czy zanurza się swoją dziobnicą.
Dziobnicą w otchłani morza a obraz ognistego morza zbliża się do ciebie.
By w ułamku sekundy gdzieś zniknął w zasięgu twojego wzroku.
Dzisiaj starość a i umysł ze jest mi trudno opowiedzieć to piękno morza.
Może powiem, że nawet nie potrafię opowiedzieć to.
To, co czułem, gdy stałem tam schowany za mostkiem kapitańskim statku.
Statku rybackiego. Czy się bałem?
Moje myśli były jakoś rozdwojone, jedna myśl przypomina o strachu.
Strachu przed żywiołem, ale jest i ta druga myśl, – która podpowiada.
Podpowiada patrz! Na to piękno i zapamiętaj to drugie oblicze morza.
Przemoczony zmarznięty powróciłem na rufę statku tam.
Tam gdzie znajdowała się mała mesa statku.
W mesie siedziała cała załoga pokładowa.
Jedni przeklinali pogodę, inni przysięgali.
Przysięgali, że gdy szczęśliwie da Bóg, że wrócą do domu to już.
Już ich noga na tym statku nie stanie.
A ja? Przecież marzyłem pójść tam na morze, pójść.
Pójść na spotkanie ze żywiołem, poznać morze jako żywioł.
Żywioł – wiec spełniły się moje marzenia.
Marzenia jestem tu na starym rybackim statku.
Wiem, przyjacielu ze nie odpowiedziałem.
Odpowiedziałem tobie na pytanie „CZY SIĘ BALEM”?
Bałem! Tak zawsze i dzisiaj się boje.
Boje się żywiołu a i Boga.
A ty przyjacielu?
Marian Rodak